Karp 7kg z zaczepu

 

Po powrocie z ostatnich wypraw, kiedy to dwie ryby straciłem w zaczepach nie dawało mi to spokoju. Cały czas zastanawiałem się jak ułożyć zestawy, jak je poprowadzić by zminimalizować ponowne wejście ryby w zaczep. Cały czas spoglądałem w niebo czekając na zmianę pogody. W końcu nadarzyła się okazja i mogłem pojechać na jedną nockę i kawałek dnia. To wystarczy pomyślałem. Szybko spakowałem potrzebne rzeczy. Poszło szybko, bo tak naprawdę nie zdążyłem się rozpakować po ostatnim powrocie. Uzupełniłem tylko zapasy zanęt i przynęt. Po drodze kupiłem coś do jedzenia i picia. Zajechałem na łowisko. Na szczęście nie było dużo urlopowiczów. Tym razem wybrałem inne miejsce na prowadzenie zestawu. Zajechałem na wybrane miejsce. Okazało się, że jest idealne gdyż mogę plecionkę poprowadzić wzdłuż brzegu, co powinno zminimalizować większość zaczepów. Szybko montowałem wędziska. Postanowiłem łowić oprócz w miejscu zaczepów to na jednej z okolicznych górkach przy głębokości 2 metry. Standardowo nęcenie punktowe i kuleczka na zestaw. Z pierwszym zestawem płynę w zaczepy. Udaje mi się dostrzec zatopiony pień i kawałek drzewa. Prowadzę plecionkę tak by układała się od strony brzegu. Plecionka pływająca powinna dodatkowo ułożyć się delikatnie na zaczepach. Ciężarek mały 146gr i oczywiście bezpieczny klips. Delikatnie opuszczam zestaw i sprawdzam czy już czasem nie leży w kołkach. Nie jest idealnie kawałek mułku i żwirek. Wracam do wędki i ustawiam hamulec wolnego biegu oraz główny. Wbite mocno podpórki oraz solidny grip powinien utrzymać odjazd ryby tak by jak najbardziej ograniczyć wybranie plecionki i splątanie jej w kołkach. Wędka znajduje się w linii prostej z plecionką. Jest idealnie. Teraz drugi zestaw ląduje w wodzie. Jest godzina 18:30 i pozostało mi czekanie na branie. Komary ucztują. Nawet Autan wymiękł przy takiej ilości meszek i komarów. Rozbiłem szybko skromne obozowisko. Po prostu łóżko, parasol i oświetlenie powinno wystarczyć. Nastał wieczór. Komary odpuściły i zrobiło się przyjemnie. Powoli odczuwam zmiany temperatury. Zaczęło się robić chłodniej. Dodatkowo zmagający się wiatr z południa ucieszył mnie. Noc mija bez żadnych oznak. Nadszedł ranek. Śpiwór mokry od rosy parasol również. Powoli wstaje słońce i jest to okazja na suszenie rzeczy. Powoli zbieram niepotrzebne przedmioty i pakuję je do samochodu. Tak jest wczesna pora, ale jestem sam i muszę jakoś to ogarnąć na wypadek branie i płynięcia pontonem w zaczepy. Nagle słyszę jak sygnalizator z dźwiękiem wzywa a swinger uderza w wędzisko. Zbiegam szybko z górki. Powoli z szarpnięciami ryba wybiera plecionkę z kołowrotka, ale jestem już przy wędce i nie pozwalam na zbytnie harce. Przytrzymuję rybę i zmuszam ją do zaparkowania blisko zaczepów. Teraz wskakuję do pontonu i zabieram za sobą podbierak. Płynę wiosłując do rybi i wybieram plecionkę z wody. Samemu jest ciężko tym bardziej, że podbierak jest długi jak ponton. Podpłynąłem pod zaczepy delikatnie sprawdzam ręką jak bardzo jest splątana plecionka. Czuję opór, ale zarazem wyczuwam rybę zapiętą na końcu zestawu. Myślę sobie, powoli delikatnie jak nie z tej strony to z drugiej. Mam czas. Czuję jak powoli plecionka wychodzi z zaczepu. Cały czas nawijam plecionkę na kołowrotek. Cholera obym nie stracił tej ryby. Tyle zachodu. Szkoda by było. Udało mi się już wybrać z 10 metrów plecionki i nagle silny opór. Nie!! Proszę rybkę i wszystkich innych o pomoc. Chwytam za plecionkę i obracam pontonem w stronę brzegu. Próbuję naciągnąć plecionkę za pomocą wioseł jednocześnie trzymając nogami wędkę i podbierak. Proszę rybkę by pokazała gdzie jest i pomogła mi wyjść z zaczepu. I nagle luz czuję jak plecionka lekko unosi się do góry. Jest!! Teraz czuję jak i ryba nie czując oporu ruszyła przed siebie. Szybko łapię za wędkę i zwijam plecionkę. Mam kontakt z rybą. Wyczuwam jak powoli uderza łbem by pozbyć się przynęty. Za chwilę widzę już ją przy powierzchni. Tak to jest karp na oko około 10kg. Harcuje jeszcze chwile a ja w tym czasie próbuję ustawić sobie podbierak. Naprowadzam z trudem karpia do podbieraka i JEST!!! Mojej radości nie ma końca. Teraz nie pozostaje mi nic innego jak wrzucić karpia z podbierakiem do pontonu i powrót do brzegu. Płynę szczęśliwy. Udało mi się złapać i wyciągnąć karpia z zaczepów. Teraz zostało mi tylko uwiecznienie zdobyczy i łowcy na zdjęciu oraz szczegółowe sfotografowanie karpia. Oczywiście wyciągam wagę, aby dokładnie zważyć moją zdobycz. Karp ma równe 7kg. Nie jest źle. Może jak by był większy to bym nie dał rady go stamtąd wyrwać. Przyglądam się rybie i sprawdzam czy nie ma jakiś obrażeń po holowaniu. Jest OK. Wypuszczam karpia z powrotem. Od razu widzę jak wpływa w trzciny i nabiera siły do dalszej wędrówki. Branie nastąpiło o 4:30 teraz jest prawie szósta. Zostało mi trzy godziny do powrotu. Wywożę zestaw, ale już w inne miejsce. Odczekuję trzy godziny. Brania już nie ma teraz muszę szybko się spakować i wracać do pracy. Następnym razem znowu wybiorę się na łowisko i dalej będę próbował złapać kilka karpi. Może tym razem będą większe. Zobaczymy.